Kaczmarski Jacek Dom opieki Lyrics
Surowo na nas patrzą szafarki dni ostatnich
W milczeniu oskarżają, żeśmy się zestarzeli,
Zmieniają prześcieradła wyrodne nasze matki
Nienawidzące dzieci w wykrochmalonej
Jak one - pomarszczonych na tle poduszek gładkich.
Przynoszą nam posiłek, jak dar na zmarnowanie
te kury obrażone na jajko - że zepsute,
I zaciskają usta, gdy słyszą ust mlaskanie,
Jakby musiały połknąć coś przez nas już przeżute,
Skarane niłosierdziem za dawne grzechy panien.
Pensjonariusze łaski, niesfornych starców grono
Nasłuchujemy z trwogą szelestu czarnych sukien
Broimy niedołężnie, gdy świece pogaszono
I niedomknięte okno minuty liczy stukiem
Wzywając kolejnego na zasłużone łono.
Objęły nas staruchy w wieczyste dożywocie -
Artystów deliryków, oślepłych geografów,
bezbronnych generałów, Chrystusów na Golgocie
Zbankrutowanych skąpców, odkrywców innych światów
Płynących krypą pryczy po swym przedśmiertnym pocie.
Kapłanki dyscypliny bez odstępstw, bez wyjątkow
Pilnują nas bez przerwy żółtymi powiekami
Byśmy - nieobliczalni, skąpani jak we wrzątku,
Znów - życiem nienażarci - nie stali się chłopcami
I świata nie zaczęli urządzać od początku.
Amen.
See also:
JustSomeLyrics
75
75.87
Yves Montand Clementine Lyrics
ljdsfh ksfjk Lyrics